Uwielbiam modę związaną z chłodniejszymi porami roku, dlatego też jesienne nowości wprost muszą pojawić się na blogu. Jeśli i Wy przepadacie za wszelkimi kardiganami, cieplejszymi koszulami i prostymi płaszczami, zapraszam do lektury. :)
Stylizacja z botkami na słupku marki Saway
Idealnym potwierdzeniem tego, że rzadko kiedy w mojej szafie pojawia się większa ilość nowych ubrań jest to, że ostatni raz tego typu wpis pojawił się na blogu wiosną 2017 (!) roku. Głównie staram się korzystać z tego, co już posiadam i gdy ewentualnie któraś z rzeczy się znosi, kupuję coś nowego. Niemniej jednak zdarza się, że nabywam coś „spoza listy”, ale są to najczęściej pojedyncze przypadki.
Jak wspomniałam we wstępie wpisu, dzisiaj chcę Wam pokazać jesienne nowości, które w ciągu ostatniego miesiąca trafiły do mojej szafy. Na mojej liście zakupów widnieją jeszcze tylko bawełniane koszulki z serii basic i prawdopodobnie zakupię w tym roku nowy, grubszy szal, który dobrze będzie się komponować z moimi jesienno-zimowymi płaszczami.
Jesienne nowości, które w tym roku pojawiły się w mojej szafie
Koszule to obok zwykłych t-shirtów i swetrów moja ulubiona część garderoby i to prawdopodobnie ich jest najwięcej w mojej szafie (niczego nie żałuję). Ta kremowa w kratę, którą widzicie na zdjęciach pochodzi z lumpeksu, wykonana jest w 100% z bawełny i choć jest na mnie o rozmiar, może nawet dwa za duża, to świetnie komponuje się z czarnymi rurkami, jak i prostymi dżinsami.
Jak wspomniałam wcześniej wykonana jest z bawełny, jednak jest ona nieco grubsza, dzięki czemu idealnie nadaje się na jesień, latem natomiast mogłaby być nieco za ciepła.
Jeśli tak, jak ja lubicie koszule (ale także swetry), po jesienne nowości koniecznie zajrzyjcie do second handu w swojej okolicy. Choć sama nie zaglądam tam za często, to gdy tylko mam okazję poświęcam kilkanaście minut na sprawdzenie, czy coś przypadnie mi do gustu.
Lubię kardigany znacznie bardziej niż standardowe, nierozpinane swetry. Jest tak głównie z tego względu, iż należę do osób zimnolubnych (tak, tacy też istnieją ;)), tj. przeważnie jest mi za gorąco i często muszę ściągać z siebie nadmiar ubrań. Dlatego też rozpinany wierzch jest dla mnie znacznie praktyczniejszy, aniżeli bluza/sweter zakładany „przez głowę”. :)
Zieleń nieśmiało wkrada się do mojej szafy, dlatego też kardigan w tym kolorze świetnie przełamie stonowane stylizacje, w których zazwyczaj można mnie zobaczyć. Jest on mega ciepły, dzięki wełnie, która zajmuje pierwsze, główne miejsce w jego składzie.
Od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie kupno zwykłego, czarnego płaszcza, ale o nieco oversize’owym kroju, przez co pasowałby zarówno do adidasów, jak i do botków na słupku. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszej opcji, niż ta ze zdjęcia.
Płaszcz nie jest zbyt gruby, dzięki czemu idealnie nadaje się na tzw. okres przejściowy, kiedy nie ma jeszcze mrozu, ale zwykły trencz to jednak za mało. Cechują go detale, takie jak, przedłużone rękawy, przeszycia na ramionach i połączenie dwóch materiałów. Mnie ten model bardzo przypadł do gustu i muszę tylko znaleźć dla niego odpowiedni szal, aby nie mieć tak wyeksponowanej szyi. :)
O tym, że lubię markę Saway doskonale wiecie. Niejednokrotnie pisałam o niej na blogu i nadal nie zmieniam zdania – ich buty są jednymi z najwygodniejszych, jakie mam. Myślę, że idealnym potwierdzeniem tego będzie fakt, że czółenka ze zdjęcia przyszły do mnie w dniu, w którym szłam na wesele (jako gość) i bez zastanowienia założyłam je i spędziłam w nich jakieś 14 godzin (!). No uwielbiam!
Wbrew wszelkim zasadom (choć podobno są one już nieco przestarzałe), miałam na sobie czarną sukienkę, którą chciałam przełamać obuwiem w konkretny print. Tym sposobem w moje ręce wpadły te śliczne czółenka we wzór wężowej skóry, które skradły moje serce od pierwszego wejrzenia.
Przez to, że znaczna część rzeczy w mojej szafie nie ma żadnego konkretnego motywu, tego typu dodatek świetnie dopełni stylizacje i nada jej charakteru.
Na ostatnim miejscu dżinsy, które zaraz obok koszulek zużywają się u mnie najszybciej. Zastanawia mnie tylko, czy jest to jedynie mój problem czy już powszechnie ciężko jest znaleźć dobrą jakościowo parę spodni, które nie będą się przecierać?
Te ze zdjęcia kupiłam za 10 zł w lumpeksie. Były w stanie idealnym, dopóki mój kot ich nie zahaczył, na szczęście szkoda nie jest wielka, więc bez problemu mogę w nich śmigać. Są naprawdę wygodne i z tego, co udało mi się wyczytać na metce, są wytworem marki BDG Urban Outfitters, której spodnie na Zalando znaleźć można w cenie ok. 230 zł, więc uznaję to za dobry deal.
W przyszłości być może zdecyduję się na kupno dżinsów tej firmy w regularnym sklepie, gdyż są to jedne z najwygodniejszych spodni tego typu, jakie miałam okazję nosić, a w moim przypadku niestety nie zdarza się to tak często. :)
Jak widzicie, podczas zakupów staram się stawiać na sprawdzone fasony i kolory, nie jestem z tych, którzy lubią eksperymentować, gdyż często kończy się to u mnie porażką i żalem związanym z pieniędzmi wyrzuconymi w błoto. Was również nie zachęcam do rzucania się na produkty, które nie do końca do Was przemawiają, a są aktualnie na topie. Już jakiś czas temu przyjęło się, iż lepiej mieć w garderobie rzeczy, które faktycznie lubi się nosić, aniżeli coś, co oznaczone jest teraz etykietą trendy. :)
Nie zapomnijcie napisać, co tej jesieni jest must have w Waszej szafie! A może tym razem rezygnujecie z zakupów? :)
Dodaj komentarz