Zgaduję, że co miesiąc to słyszycie, ale serio – CO SIĘ STAŁO Z WRZEŚNIEM?! Mam wrażenie, że praktycznie nie istniał, a jednocześnie jestem zaskoczona, że udało się znaleźć kilku nowych ulubieńców – niektórzy z nich na pewno zostaną ze mną na dłużej.
Ulubiony kosmetyk
Jeśli śledzicie mojego bloga nieco dłużej, to wiecie, że dotychczas moim ulubionym szamponem był ten marki Babydream przeznaczony głównie dla dzieci. Od jakiegoś czasu jednak zauważyłam, że nie działa już tak świetnie jak kiedyś (wywoływał swędzenie skóry głowy) i dlatego postanowiłam rozejrzeć się za czymś nowym. Na blogu Darii znalazłam zestawienie delikatnych produktów do mycia włosów i tym sposobem w moje ręce wpadł wegański szampon Softening Shampoo marki Petal Fresh.
Produkt nie pieni się specjalnie mocno, chyba że wykorzystamy jego większą ilość. Zapach jest dość neutralny i nie wydaje mi się, aby miał komuś przeszkadzać, ale działanie – jak on zmiękcza włosy! Można się pokusić o rezygnację z odżywki, ale u mnie jest to krok obowiązkowy, więc nie ryzykowałam. ;) Muszę jednak przyznać, że nie pamiętam, aby jakikolwiek inny szampon sprawił, że moje kosmyki były tak mięciutkie i przyjemne w dotyku, do tego po zmyciu kosmetyku nie były one w ogóle splątane, co bardzo odróżnia go od stosowanego przeze mnie wcześniej Babydream.
Jego jedynym minusem jest dość wysoka cena, bo sięga ok. 20 zł (albo nawet je przekracza), mam jednak nadzieję, że jest wydajny (dam Wam znać). :)
Ulubiony serial
Serialem, który we wrześniu totalnie skradł moje serce jest „Atypowy”, który emituje Netflix. Podejrzewam, że większość z Was go zna lub spotkała się z jego promocją. Sama dość długo nie mogłam się przełamać, żeby poświęcić mu czas, ale po drugim odcinku przepadłam (pierwszy totalnie mnie nie wciągnął).
O czym jest ta seria? O autystycznym nastolatku, który stara się przełamywać swoje słabości starając się dostosować do norm dzisiejszego świata. Serial świetnie przedstawia problemy osób borykających się z tą chorobą i w pewnym sensie uczy odbiorców tego, jak postępować w ich towarzystwie. Do tego świetny humor i fakt, że jeden odcinek trwa niecałe 30 minut zdecydowanie działają na plus.
Ulubiony produkt
Ulubionym produktem jest prezent od męża, którym totalnie mnie zaskoczył (jednak faceci czasami nas słuchają!). Mowa o suszarce do włosów Philips MoistureProtect, o której wspomniałam w jednym z postów z wishlistą.
Gdyby czytałam te wszystkie pozytywne opinie na jej temat, nie mogłam uwierzyć w to, że tego typu produkt do stylizacji włosów jest w stanie nadać im blasku i miękkości. I wiecie co? Ona naprawdę to robi! Ale może dlatego, że nie jest to zwykła suszarka umożliwiająca jedynie zmianę temperatury i ewentualnie moc suszenia. Posiada ona opcję jonizacji, zimny nawiew i… możliwość dostosowania odpowiedniego ciepła do rodzaju naszych włosów, tak, aby nie naruszać poziomu ich nawilżenia. What?!
Wszystkie jej techniczne aspekty to dla mnie czarna magia, ale gdy widzę, jakie efekty daje na moich włosach, bez wyrzutów sumienia polecam ją innym dziewczynom (i nie tylko!). Serio jesteście w stanie powiedzieć, po którym myciu użyłam suszarki, a kiedy postanowiłam dać włosom wyschnąć naturalnie. ;)
Ulubione danie NOWOŚĆ!
Lubię jeść i tak się składa, że niemal co miesiąc udaje mi się poznawać nowe przepisy, dlatego też do zestawienia ulubieńców postanowiłam dodać kolejny punkt, który kryje w sobie informację o ulubionym daniu minionych tygodni.
Co nim było we wrześniu? Zdecydowanie makaron z kurkami w słonecznikowej śmietance. Ubiegłej jesieni bardzo zasmakowała nam jego tradycyjna, niewegańska wersja i muszę przyznać, że zanim zabrałam się za poszukiwanie przepisu, ubolewałam, że być może w tym roku (i każdym następnym) zmuszeni będziemy do rezygnacji z tej potrawy. Na szczęście (!) na ratunek przyszła niezastąpiona Marta ze swoim genialnym przepisem na niemożliwie łatwy makaron. Podejrzewam, że bawi Was określenie „słonecznikowa śmietanka”, ale ona serio wygląda jak śmietana i nadaje jedzeniu tej „kremowości” (tak, wymyślam nowe słowa), bez której to nie było to samo. :)
Ulubiona książka
Książka pt. „Prawda jest w Tobie” autorstwa Gordany Biernat trafiła w moje ręce stosunkowo późno, bo pod koniec września, ale już od pierwszych stron skradła moje serce. Jest to pozycja specyficzna i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkim przypadnie do gustu. Mówi m.in. o sile naszych myśli, o tym, że to one mają wpływ na to, jak wyglądać będzie nasze życie i w jaki sposób je ukształtujemy. Wierzę w moc siły przyciągania i nawet jeśli niektóre teorie są zbyt irracjonalne to i tak jestem zdania, że pozytywne myślenie jest znacznie lepsze niż pesymizm i twierdzenie, że pech czyha na każdym kroku.
Nie jest to lekka książka i ciężko przeczytać ją jednym tchem. Niemniej jednak jej strony wypełnione są złotymi myślami, które aż proszą się o ulokowanie ich w swojej codzienności. Lektura wiele kwestii mi uświadomiła, a o innych przypomniała, dzięki czemu ponownie zdałam sobie sprawę z tego, że umieszczenie siebie na pierwszym miejscu nie jest niczym złym i warto pamiętać przede wszystkim o wartościach, którymi się kierujemy o tym, co NAM przynosi radość.
|
Ulubione wydarzenieZastanawiam się, czy muszę w ogóle wspominać o tym, co było moim ulubionym wydarzeniem września, bo bez dwóch zdań nic nie wygrało z odbiorem mieszkania, który miał miejsce na początku miesiąca. Zawsze, gdy myślę, że osiągnęłam już sporo, życie daje mi znać, że przede mną jeszcze dłuuuga droga pełna wyzwań i sprawdzianów mojej wytrzymałości. Tym właśnie było m.in. kupno mieszkania, a raczej cały proces, który trzeba przejść, a o którym znaczna część z nas nie ma zielonego pojęcia. Jest to całkiem spora ilość stresu – przyznaję, ale też ogromna satysfakcja w momencie, gdy w dłoni trzyma się klucze do SWOJEGO miejsca na Ziemi. |
Ulubiona aplikacja
Jeśli byliście kiedyś w obcym mieście, mieliście ochotę zjeść dobry obiad, ale nie wiedzieliście, w jakich miejscach serwują kuchnię roślinną lub tego typu opcje, to mam dobrą wiadomość – istnieje coś takiego, jak aplikacja dla wegan i wegetarian HappyCow, dzięki której w szybki sposób możemy sprawdzić, gdzie w mieście, w którym przebywamy, zjemy coś w wersji wege lub w jakim miejscu kupimy zdrową żywność. Straaasznie żałuję, że dowiedziałam się o niej po naszych wycieczkach do Wrocławia i Zakopanego, ale nic straconego, w Poznaniu też jest dużo miejsc do odwiedzenia – btw. chętnie spotkam się z którąś z Was na obiad, koniecznie piszcie!. ;)
Dodaj komentarz