Wiele razy powtarzałam, że przed zakupem jakiegokolwiek kosmetyku najpierw zapoznaję się z opinią na jego temat na forach i blogach poświęconych tematyce urodowej. Jednak niestety nierzadko spotkać możemy się z opiniami, które nijak mają się do rzeczywistości, a osoby je piszące mają bardzo małą wiedzę na temat produktów kosmetycznych. Sama nigdy nie uważałam i nadal nie uważam się za ekspertkę w tej dziedzinie, wręcz przeciwnie – można mnie uznać za laika, a moje recenzje kosmetyków oparte są na własnych doświadczeniach podczas ich użytkowania, tj. nie staram się tłumaczyć ich składu.
[one_half padding=”0 20px 0 0″][/one_half][one_half_last]
Czemu poświęcona jest książka 50 mitów o urodzie?
Jak mówi tytuł, pozycja, której poświęcony jest dzisiejszy wpis, obala 50 mitów, które na przestrzeni lat zakorzeniły się w świecie kosmetycznym, a najczęściej my – kobiety ślepo w nie wierzymy, nawet nie fatygując się, aby znaleźć informację, czy faktycznie są prawdą. Niestety znaczna ich większość jest autorstwa osób, które nie posiadały nawet dokładnych badań, które można byłoby uznać za argumenty broniące ich sprawę.
W książce znajdziemy zwięzłe i rzeczowe odpowiedzi na najpopularniejsze i najbardziej rozpowszechnione mity, poparte realnymi przykładami i przydatnymi radami. Jestem pewna, że niejedna z Was znajdzie w niej negację opowieści, w którą sama przez długie lata wierzyła. Sama po lekturze „50 mitów o urodzie” wprowadziłam kilka zmian w kwestii pielęgnacji mojego ciała i twarzy, a produkty kosmetyczne kupuję z większą uwagą, a zarazem dystansem.[/one_half_last]
Niekwestionowanym atutem publikacji jest forma jej wydania – bardzo przejrzysta, udekorowana licznymi rysunkami pasującymi do treści danego mitu.
Jeśli więc interesujecie się kosmetyką i odczuwacie potrzebę zwiększenia swojej wiedzy w tej dziedzinie, to serdecznie polecam Wam lekturę książki poświęconej mitom urodowym, bo niemożliwym jest, abyście nie znalazły w niej informacji, o których nie miałyście zielonego pojęcia. :)
Chciałam także zwrócić Waszą uwagę na „przeciepły”, szary kardigan (widoczny na pierwszym zdjęciu), który w ramach współpracy otrzymałam od sklepu internetowego Rosegal. Jest to jeden z tych produktów, który skrada serce od pierwszego założenia. Mam 160 cm wzrostu, a sweter sięga mi do kolan, co uznaję za długość idealną. Kto powinien się na niego zdecydować? Z pewnością osoby, które należą do grupy „wiecznych zmarzluchów”, a dodatkowo poszukują czegoś stylowego i na topie.
Dodaj komentarz