Zacznę od tego, że od kilku lat notorycznie ścinałam włosy (oczywiście mimo swoich zapewnień typu „już na 100% ich nie zetnę”). Biorąc pod uwagę liczne opinie, iż taka fryzura mi pasuje dość dobrze się w nich czułam, jednak… nadszedł moment, w którym powiedziałam sobie STOP!. Moje włosy z natury są kręcone/falowane przez co miałam niemały problem z ich układaniem, co jest jednym z powodów mojej decyzji o ich zapuszczaniu.
Jak przystało na osobę „w gorącej wodzie kąpaną”, długie włosy chcę mieć teraz – zaraz, w związku z czym zaczynam chwytać się różnych preparatów (wcierek, maseczek), które za zadanie mają wspomóc nas w zapuszczaniu włosów oraz poprawić ich kondycję. Poniżej przedstawiam dwa produkty na które się zdecydowałam.
Jest tu ktoś kto nie zna popularnej drożdżowej maski do włosów z przepisów Babci Agafii? Więcej na jej temat znajdziecie tutaj. Aktualnie użyłam jej trzy razy i już wiem, że nie podrażnia mojej skóry głowy (za co dostaje ogromnego plusa), do tego ma prześliczny, wręcz smakowity zapach. Natomiast jeśli chodzi o samo działanie, to jak po każdej masce do włosów, są one miękkie, niestety na przyspieszenie porostu (o ile w ogóle jakieś nastąpi) musimy poczekać, a szkoda.
Dzięki przyjaciółce dowiedziałam się o świetnym działaniu wody brzozowej, której zadaniem jest m.in. pobudzenie cebulek, wstrzymanie wypadania włosów. Tą ze zdjęcia kupiłam dzisiaj w Rossmannie za ok. 7 zł i już dzisiaj ją zastosuję. Trzymajmy kciuki, żeby mnie nie uczuliła! :)
P.S. Zdaję sobie sprawę z tego, że na rynku istnieje również wcierka Jantar, niestety w trakcie jej stosowania pojawiła się u mnie reakcja alergiczna przez co musiałam ją odstawić.
Dodaj komentarz