Pierwszy dzień września jest idealnym momentem na to, aby ulubieńcy sierpnia 2019 wskoczyli na bloga. Wśród faworytów znajdziecie m.in. przepiękną, minimalistyczną torebkę i naprawdę wciągającą książkę dla fanów kryminałów. Zachęcam do lektury!
5 pomysłów na to, co powiesić na ścianie w domowym biurze
Jeśli jesteśmy do siebie choć trochę podobne, to zgaduję, że i Was cieszy fakt, że właśnie dzisiaj witamy wrzesień, a wraz z nim niemożliwe do zatrzymania myśli o zbliżającej się jesieni. Jak często powtarzam, jest to moja ulubiona pora roku, więc możecie sobie wyobrazić jak przebieram nogami na myśl o noszeniu długich spodni, ulubionych botków i sweterków.
Nie uprzedzajmy jednak faktów i wedle zasady bycia tu i teraz skupmy się na pozytywnym podsumowaniu ubiegłego miesiąca, które najlepiej zobrazują ulubieńcy sierpnia 2019.
Co skrywają ulubieńcy sierpnia 2019?
Mam wrażenie, że serial „Orange Is the New Black”, o którym już kiedyś tu pisałam, albo się kocha, albo nienawidzi. Sama przez całe 7 sezonów miałam co do niego mieszane uczucia, jednak ten ostatni sprawił, że nie żałuję czasu, który poświęciłam na jego oglądanie.
Muszę przyznać, że rzadko kiedy tak bardzo przywiązuję się do bohaterów serii (wyjątkiem są naturalnie Przyjaciele), jednak tutaj ostatnie odcinki były na tyle mocne, że po obejrzeniu ostatniego było mi autentycznie smutno, ale jednocześnie czułam satysfakcję z tego, jak zakończono całość.
Jeśli również oglądałyście OITNB, koniecznie dajcie znać, co sądzicie o najnowszej części. :)
Moim odkryciem sierpnia jest również jakakolwiek aplikacja do słuchania audiobooków. Niestety na ten moment nie jestem w stanie polecić którejś konkretnie z tego względu, iż każda ma jakąś wadę – w jednej znaleźć można słabe tytuły, druga natomiast jest za droga. Niemniej jednak jeśli, tak, jak ja, przesłuchaliście wszystkie odcinki ulubionych podcastów i nie możecie znaleźć nic godnego uwagi, a za czytanie książek zwyczajnie nie możecie się zabrać, polecam serdecznie tę formę przyswajania treści. :)
Choć zupa jest daniem, które raczej kojarzy się z jesienią i zimą, to w ubiegłym miesiącu moje serce podbił krem z pomidorów z przepisu niezastąpionej Marty z bloga Jadłonomia.
Długo nie mogłam znaleźć przepisu na zupę pomidorową, która byłaby łatwa (i szybka) w przygotowaniu, a do tego miała jakikolwiek smak. Ta stworzona przez Martę nie tylko łączy w sobie te wszystkie cechy, ale poza tym jest naprawdę pyszna (!).
Jeśli lubicie pomidory, nie lubicie spędzać za dużo czasu w kuchni (no chyba że na jedzeniu, of course), koniecznie wypróbujcie przepis, który podlinkowałam wyżej. Nie ma za co! ;)
W kwestii kosmetyków miałam ostatnio pecha, bo niemal wszystkie skończyły mi się w tym samym momencie, a chyba każda z nas zdaje sobie sprawę z tego, jak wygląda rachunek po takich zakupach. ;)
Tradycyjnie postawiłam jednak na sprawdzone produkty, a przez zupełny przypadek znalazłam uwielbianą kiedyś przeze mnie matową pomadkę w kredce o numerze 11 marki Golden Rose i to na niej chcę się skupić. Jezu, jaka ona jest fajna! Totalnie wyleciało mi z głowy, za co ją wcześniej doceniałam.
Ta łatwość aplikacji, przepiękny kolor, utrzymywanie się na ustach i równomierne ścieranie – jeśli dotychczas nie miałyście okazji testować pomadek z tej linii, koniecznie to nadróbcie, zwłaszcza, że ich cena nie przekracza 15 zł.
Książkę „Nóż” autorstwa Jo Nesbø kupił mój mąż i muszę przyznać, że od początku byłam do niej sceptycznie nastawiona głównie dlatego, że już dawno nie czytałam/słuchałam dobrego kryminału. Tutaj od razu mogę odradzić Wam sięgnięcie po „Martwy sad” Mieczysława Gorzki – ja na szczęście tę lekturę miałam w formie audiobooka, dzięki czemu jej fabułę poznawałam „przy okazji”, ale nie wyobrażam sobie poświęcenia jej wolnego czasu, no nie warto.
Wracając jednak to pierwszej pozycji – akcja dzieje się w Norwegii, a głównym bohaterem jest znany fanom tego autora Harry Hole i choć nie czytałam żadnej z wcześniejszych jego książek, ta bardzo przypadła mi do gustu (w końcu nie bez powodu znalazła się wśród ulubieńców).
Co prawda czyta się ją dość długo, nie ma w sobie jednak niepotrzebnych sytuacji, warto się skupić podczas czytania, choć jestem pewna, że zakończenie i tak Was zaskoczy. Książkę bardzo polecam, nie chcę jednak opisywać jej tutaj nadto, aby przypadkiem nie zdradzić jakichś ważnych wątków. Jeśli natkniecie się na nią w księgarni, zachęcam do kupna. Tutaj znajdziecie ją w najniższej cenie*. :)
Na sam koniec zostawiłam produkt, który skradł moje serce od pierwszego wejrzenia, co nieczęsto się zdarza, zwłaszcza w momencie, gdy nie szukam artykułu tego typu. Jak więc ta czarna, prosta torebka marki Monnari trafiła w moje ręce?
Pewnego razu przemierzając galerię w poszukiwaniu paska natknęłam się na torebkę ze zdjęcia, która idealnie wpasowuje się w klimat wieczorowych imprez. W przyszłym tygodniu wraz z mężem wybieramy się na wesele, więc w momencie jej zobaczenia w mojej głowie od razu powstała wizja zestawu z jej uwzględnieniem.
Dotychczas brakowało w mojej szafie torebki o tego typu wymiarach, więc myśl o jej nabyciu chodziła za mną przez kilka dni, aż w końcu wróciła ze mną do domu. Od jakiegoś czasu podobają mi się tego typu klasyczne torebki z tzw. klapą, a złote okucia świetnie komponują się z biżuterią w tym samym kolorze. Jeśli natomiast chodzi o jakość wykończenia, to w przeszłości kilkukrotnie miałam w posiadaniu artykuły marki Monnari, więc doskonale wiem, że i ten będzie ze mną długo.
Planuję wrócić do comiesięcznego publikowania wpisów podsumowujących mijające tygodnie w formie ulubieńców, bo, jak już często pisałam, jest to jeden z moich faworytów, jeśli chodzi o tematykę postów na blogu. Jeśli więc i u Was zawitali ostatnio ulubieńcy sierpnia 2019, koniecznie podlinkujcie go w komentarzu! :)
Ciekawa jestem czy jesteście zaznajomione z którąś z pozycji, która znalazła się w powyższym zestawieniu! Jeśli tak, to nie zapomnijcie napisać swojej opinii na jej temat! :)
Dodaj komentarz