2 sprawdzone sposoby na realizację postanowień (nie tylko noworocznych)

W ostatnim poście ubiegłego roku podzieliłam się z Wami swoim jego podsumowaniem, a także kilkoma planami na kolejne dwanaście miesięcy. W związku z tym, że jest już ponad połowa stycznia, a mnie udało się wcielić w życie kilka kwestii, o których w tamtym wpisie mówiłam, postanowiłam powiedzieć Wam o moich dwóch sprawdzonych sposobach na realizację postanowień – oczywiście nie tylko tych noworocznych.

Szczerze mówiąc, nie należę do osób, które charakteryzują się świetną (albo jakąkolwiek) organizacją, a każdy dzień mają w większym lub mniejszym stopniu zaplanowany. Wraz z rozpoczęciem się roku 2017 postanowiłam nieco bardziej przykładać wagę do tego, jak spędzam czas – zwłaszcza ten wolny, a także na poważnie skupić się nad realizacją wcześniej wyznaczonych celów, gdyż, pewnie przyznacie mi rację, nie ma nic (no prawie ;) lepszego niż s a t y s f a k c j a.

Przejdźmy więc do moich dwóch tytułowych sposobów na dążenie do urealniania wcześniej ustalonych planów.

2 sprawdzone sposoby na realizację postanowień
etui – etuo.pl

1. Planuj każdy tydzień „z góry”

Wiem, wszędzie tylko o tym, żeby wszystko zapisywać, notować itd. i, szczerze mówiąc,  na początku sama podchodziłam do tego tematu sceptycznie, jednak aktualnie jestem na etapie stawiania sobie pytania: Dlaczego wcześniej tego nie robiłam?

W poście z postanowieniami pojawił się punkt dotyczący regularnych ćwiczeń, które w ostatnim czasie wykonywałam bardzo sporadycznie. Stwierdziłam więc, iż warto po prostu zapisać/zaplanować, w jaki dzień poświęcimy czas na konkretny trening, dzięki czemu będziemy w stanie oszacować, na jakie inne rzeczy w danym dniu starczy nam czasu. 

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że „życie pisze nam różne scenariusze”, przez co niemożliwym jest zaplanowanie wszystkiego. I nawet nie o to tu chodzi! Ważne jest, aby w planerze/kalendarzu zapisać sprawy, które są dla nas priorytetem i starać się realizować je w wyznaczonym terminie. 

2. Nie wymagać od siebie ZA wiele

Jak często zdarzało się Wam na swojej liście spraw do załatwienia wypisać tyle punktów, iż nie sposób było je wszystkie zrealizować? Nie łatwiej byłoby więc wziąć na siebie tyle, ile jesteśmy w stanie udźwignąć?

Tym tokiem rozumowania kierowałam się na początku stycznia i np. postanowiłam ćwiczyć nie więcej (i nie mniej) niż cztery razy w tygodniu, co wydaje mi się być optymalną ilością. Bez zbędnych wyrzutów sumienia jestem w stanie poświęcić te trzy pozostałe wieczory innym tematom.

To samo tyczy się publikowania postów na blogu – niektórzy z Was mogli zauważyć moje ambitne plany zamieszczania tutaj wpisów dwa razy w tygodniu (informacja ta została zaktualizowana). Jak nie trudno się domyślić, przy pracy na pełen etat, studiach i obowiązku pisania pracy magisterskiej, jestem zmuszona ograniczyć ilość postów do jednego w tygodniu – co, zważywszy na fakt, jak często pojawiały się one w ciągu ostatnich miesięcy, i tak jest sporą zmianą.

Po wcieleniu w życie dwóch powyższych sposobów na realizację postanowień nie mam poczucia straconego czasu, a dodatkowo jestem dumna z faktu, iż w końcu udało mi się „na poważnie” zająć organizacją swojego życia. :)

A do jakiej grupy ludzi Wy się zaliczacie – wolicie planować, czy do realizacji celów podchodzicie raczej spontanicznie? :)

P.S. Wiadomość dla fanów Eda Sheerana – radio Open FM stworzyło nową stację w 100% poświęconą jego twórczości. Miłego słuchania! ;)


Najnowsze wpisyCo powiesz na…?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *