Po dość negatywnym wpisie, w którym opisałam produkty trzech polskich marek, które zdecydowanie nie spełniły moich oczekiwań, przyszedł czas na małą dawkę pozytywów. Dlatego też poznajcie kosmetyki kolorowe, które poza niską ceną charakteryzują się naprawdę świetną jakością.
Polskie marki, których produkty nie spełniły moich oczekiwań
Od kilkunastu miesięcy stawiam na minimalizm – zarówno w garderobie, jak i kosmetyczce. Na szczęście minęły już czasy, kiedy satysfakcjonowało mnie posiadanie pięciu paletek cieni, trzech bronzerów (what?!) i kilkunastu pomadek o zbliżonym kolorze. Poza oczywistym efektem, jakim jest oszczędność pieniędzy, dodatkowym atutem jest fakt, że aktualnie jestem w stanie polecić Wam produkty, na które naprawdę warto zwrócić uwagę – nie tylko ze względu na ich niską cenę, ale także niezaprzeczalnie świetną jakość.
Zauważyłam, że od dobrych kilku miesięcy (niektóre z nich używam od lat) nie wyobrażam sobie mojego codziennego makijażu bez konkretnych produktów. W związku z tym, że wiem, że i Wy nie lubicie wydawać fortuny na tego typu artykuły, postanowiłam pokazać piątkę tanich kosmetyków kolorowych, które po prostu trzeba znać. Liczę na to, że coś przypadnie Wam do gustu! :)
Tanie kosmetyki kolorowe, które warto poznać
Pierwszym produktem, o którym muszę powiedzieć choćby ze względu na to, że stosuję go od kilku lat, jest odżywka do rzęs Advance Volumiere marki Eveline*. Co prawda nie zauważyłam odżywiania rzęs, ale jak wspomniałam wcześniej, stosuję ją już bardzo długo, więc szczerze mówiąc nawet nie pamiętam, jak moje rzęsy prezentowały się przed nią.
Pozytywną cechą, która sprawiła, że odżywka pojawia się w tym zestawieniu, jest fakt, że genialnie współgra z jakimkolwiek tuszem do rzęs (choć najlepszy efekt uzyskuję z maskarą, o której przeczytać można poniżej) i nałożona na rzęsy jako baza pod tusz sprawia, że są one świetnie pogrubione i dłuższe, niż w momencie, gdybym ją pominęła.
Niestety jej cena poszła trochę do góry – na początku kupowałam ją w cenie ok. 10 zł, teraz dostępna jest za około 15 zł, mimo to uważam, że warta jest każdej złotówki i naprawdę warto jest mieć ją w swojej kosmetyczce.
Skoro zaczęłam od produktu do rzęs, kolejnym kosmetykiem, na który trzeba zwrócić uwagę na sklepowej półce jest tusz do rzęs Pump Up, Lovely*.
Czy ja w ogóle muszę go komuś przedstawiać? Mam wrażenie, że każda dziewczyna chociaż raz w życiu miała w swoich rękach tę maskarę i doskonale zna jej świetną jakość. Sama podpisuję się pod pozytywnymi opiniami na jej temat, ale polecam zastosować ją w duecie ze wspomnianą wyżej odżywką – jestem pewna, że po tym doświadczeniu nie wrócicie już do używania jej solo. ;)
Pozostając w tematyce makijażu oczu, chcę wspomnieć też o korektorze pod oczy firmy Catrice*, który już kiedyś pojawił się na blogu.
Najlepsze kosmetyki sierpnia i września 2017
Bardzo długo stosowałam inny produkt tego typu, jednak jego standardowa cena była niemal dwukrotnie wyższa niż tego, który widzicie poniżej. W trakcie używania tamtego kosmetyku na rynku pojawił się ten od Catrice i niemal od razu postanowiłam go wypróbować. Od tego momentu się z nim nie rozstaję i stale kupuję nowe opakowania.
Korektor ze zdjęć świetnie radzi sobie z cieniami, nie roluje się, nie podkreśla jakichkolwiek zmarszczek i ma wręcz idealny odcień (mój jest najjaśniejszy) do mojej jasnej karnacji. Niestety najpopularniejsze kolory często są niedostępne w drogeriach stacjonarnych, dlatego też radzę celować w te drogeryjne (tam też jest tańszy).
Przechodząc do konturowania twarzy, nie mogę nie wspomnieć o moim małym odkryciu, jakim jest bronzer od Bell, który znajdziecie w biedronkowej szafie tej marki.
Zdecydowałam się na niego ze względu na jego dość chłodno-ciepły odcień – nie jest pomarańczowy, ale też nie „trupi”, czyli dla mnie idealny. Świetnie się blenduje, nie jesteśmy w stanie zrobić sobie nim plam na twarzy, a do tego utrzymuje się przez cały dzień. W sklepie dostępny jest w dwóch odcieniach i mimo, że nie zauważyłam, aby mocno się od siebie różniły, zawsze wybieram ten podobno stworzony dla blondynek.
No i cena! Ostatnim razem kupiłam go za niecałe 13 zł, jak widać na zdjęciu zużycie jest już spore, ale stosuję go już od dobrych kilku miesięcy – codziennie.
Piątym kosmetykiem kolorowym w tym zestawieniu jest popularny rozświetlacz od Lovely* w odcieniu silver. Wcześniej miałam wersję złotą i faktycznie srebrna dużo lepiej komponuje się z moim odcieniem skóry.
Rozświetlacz ten podobnie, jak wspomniany wyżej bronzer, również utrzymuje się na twarzy przez cały dzień i jeszcze nie miałam problemów z jego używaniem. Przez to, że możemy stopniować efekt i blask, sprawdza się dobrze zarówno w makijażu dziennym, jak i na „większe wyjścia” i właśnie takie produkty lubię najbardziej.
Muszę przyznać, że przez wiele lat unikałam tego typu kosmetyków w makijażu, ale od momentu, gdy poznałam ten od Lovely nie wyobrażam sobie go pominąć. Jeśli zastanawiacie się nad wprowadzeniem zdrowego rozświetlenia do codziennego wyglądu, postawcie na rozświetlacz ze zdjęć, zwłaszcza, że podczas promocji -55% można go mieć za ok. 3 zł (!).
Oczywiście doskonalę zdaję sobie sprawę z tego, że pojęcie „tanie” jest kwestią dość indywidualną, jednak uważam, że cena nieprzekraczająca 20, a często nawet 15 zł nie należy do tych wygórowanych – zwłaszcza, że są to kosmetyki kolorowe, które nierzadko starczają na pół roku.
Mam nadzieję, że wpisem zainspirowałam Was do sprawdzania również propozycji tańszych marek dostępnych na rynku i nie kierowania się wyłącznie ceną podczas zakupu produktów do makijażu.
Dajcie koniecznie znać, czy lubicie tego typu wpisy prezentujące „budżetowe produkty” i czy same macie w swojej kosmetyczce tanie kosmetyki kolorowe, bez których nie możecie się obejść!
Dodaj komentarz