Poranna pielęgnacja twarzy to punkt obowiązkowy mojej codzienności. Postanowiłam więc podzielić się z Wami tym, jak wygląda mój rytuał dbania o siebie i na które kosmetyki polskich marek moim zdaniem warto zwrócić uwagę. Enjoy!
Produkty MAUDI – moje pierwsze wrażenia
Samoizolacja poniekąd zmusiła nas do wyrobienia w sobie nowych nawyków i przyzwyczajeń. Sądząc po tym, co dzieje się na Instagramie, wiele dziewczyn postawiło na pielęgnację i muszę przyznać, że sama się w tej grupie znajduję. Wcześniej albo brakowało mi czasu, albo zwyczajnie nie chciało mi się przykładać większej uwagi do tego, w jaki sposób dbam o swoje ciało. Inaczej sprawa ma się jeśli mówimy o włosach. O nie troszczę się równie mocno od kilku lat, więc w tej kwestii praktycznie nic się nie zmieniło (no może rzadziej chodzę spać w mokrych).
Poranna pielęgnacja twarzy również nie uległa diametralnej zmianie. Co prawda częściej mam czas na masaż rollerem jadeitowym, który w przyjemny sposób chłodzi zaspaną buzię i niweluje niewielkie opuchnięcia pod oczami. Jeśli natomiast mowa o kosmetykach, które używam, są to moi stali ulubieńcy, bez których nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacji.
Koronawirus pobudził w Polakach miłość do rodzimych marek, więc cieszę się, że w dzisiejszym poście 3/4 produkty pochodzą od naszych polskich producentów, których staram się wspierać nie tylko w dobie kryzysu i Wam również polecam to podejście. #wspierampl to świetna akcja, jednak jeszcze fajniej byłoby częściej pamiętać o polskich firmach. :)
Poranna pielęgnacja twarzy w 4 krokach
KROK 1. Myję twarz *żelem rumiankowym marki Sylveco. Jest to mój ulubieniec w swojej kategorii już od jakiegoś czasu. Produkt delikatnie, ale skutecznie oczyszcza twarz, nie pozostawiając uczucia ściągnięcia i, co ważne, nie podrażnia oczu. Stosuję go dwa razy dziennie – wieczorem w kroku drugim, pierwszym jest użycie olejku do demakijażu marki Vianek.
Jeśli interesuje Was naturalna pielęgnacja i szukacie dobrej jakości żelu do mycia twarzy, koniecznie zwróćcie uwagę na te oferowane przez markę Sylveco. W jej asortymencie obok wersji rumiankowej znajdziecie też tymiankową, której dotychczas nie miałam okazji testować. W internecie znaleźć można jednak wiele pozytywnych opinii na temat obu tych wariantów. :)
KROK 2. Tonizuję twarz przy użyciu *hydrolatu różanego marki Make Me Bio. Odkąd w mojej pielęgnacji pojawił się hydrolat różany, przestałam sięgać po wszelkie toniki, które znaleźć można na sklepowych półkach. Ten z dzisiejszego wpisu, podobnie do wspomnianego wcześniej żelu do mycia twarzy, jest moim faworytem już od dawna, więc niejednokrotnie przewijał się na blogu.
Bardzo podoba mi się pomysł na użycie produktu bez potrzeby wykorzystania wacików bawełnianych. Dzięki atomizerowi bez problemu możemy spryskać twarz odpowiednią ilością wody różanej i cieszyć się nie tylko pięknym zapachem, ale kojącym uczuciem chłodu i przyjemnym nawilżeniem twarzy i dekoltu.
Polecam zakup hydrolatu, jeśli macie dość napiętej skóry po użyciu drogeryjnych toników. Ponadto od niedawna marka Make Me Bio do swojej oferty dodała wersję o większej pojemności, więc jeśli irytowało Was to, że ta oryginalna kończyła się za szybko, polecam rozejrzeć się za jej większą siostrą.
KROK 3. Masuję twarz *rollerem jadeitowym. Wersja zielona, którą mam, polecana jest do porannego masażu twarzy, aby zmniejszyć obrzęk po kilku godzinach snu. Przyznaję, że nie używam rollera tak często, jak powinnam, gdyż zwyczajnie nie czuję takiej potrzeby. Staram się spać minimum 7 godzin, więc raczej nie mam problemu z opuchnięciami na twarzy. Niemniej jednak, jeśli Wy borykacie się z popularnymi workami pod oczami, zachęcam do zapoznania się z działaniem wspomnianego rollera jadeitowego, który poza swoim pierwotnym działaniem przyjemnie chłodzi skórę.
KROK 4. Nakładam na twarz *krem nawilżający marki Barwa Siarkowa. O mojej miłości do tego produktu wiecie już doskonale, bo trąbię o nim na blogu przy każdej możliwej okazji już od 2015 roku (sprawdziłam). Między nowymi opakowaniami miałam epizody z podobnymi kremami innych marek i dotychczas żaden nie nawilżał mojej skóry tak dobrze, jak ten firmy Barwa Siarkowa.
Uwielbiam go za działanie, lekkość i fakt, że idealnie nadaje się pod makijaż. Ponadto jego cena to okolice 20 zł, więc czego chcieć więcej? No może ochrony przeciwsłonecznej, bo niestety tej mu brakuje i właśnie z tego względu planuję znalezienie mu odpowiednika na lato. Możecie coś polecić? :)
Tak wygląda moja poranna pielęgnacja twarzy. Oczywiście, gdy skończy się izolacja, prawdopodobnie rzadziej sięgać będę np. po masażer do twarzy, jednak reszta kroków zostanie bez zmian. Jak można wywnioskować z małej ilości etapów, do dbania o moją cerę bardziej przykładam się wieczorami, kiedy to stosuję maseczki, a pod oczy nakładam masło kawowe mające właściwości nawilżające i przeciwzmarszczkowe. Niemniej jednak nie warto rezygnować z tych kilku minut pielęgnacji rano, bo im wcześniej wyrobimy w sobie zdrowe nawyki, tym lepiej dla naszego późniejszego zdrowia i wyglądu. :)
Koniecznie dajcie znać, z ilu etapów składa się Wasza poranna pielęgnacja twarzy! Nie zapomnijcie też polecić mi jakiegoś dobrego kremu z wysokim SPF, który sprawdzi się również jako baza pod makijaż. :)
Dodaj komentarz