Po krótkiej przerwie zapraszam Was na ulubieńców lutego. Tym razem m.in. coś dla zdrowia – trening z hula hop i dla duszy – pyszne wegańskie leczo. Enjoy!
Produkty MAUDI – moje pierwsze wrażenia
Luty upłynął mi pod znakiem nowych obowiązków, które pochłonęły część wolnych weekendów. Właśnie to miało główny wpływ na ciszę na blogu, jednak to nie wszystko. Po kilku latach blogowania i wielu miesiącach regularnych publikacji coś we mnie pękło i nie byłam w stanie napisać choć jednego wpisu w całości.
Sądząc po tym, czym w mediach społecznościowych dzielili się inni twórcy internetowi, nie byłam w tej „blokadzie” odosobniona, co, nie ukrywam, jest małym pocieszeniem. Mocno jednak liczę na to, że ten kolejny post z lubianej przez wielu serii o ulubieńcach pomoże mi wrócić do regularności, którą wcześniej udało mi się wypracować.
Tym wstępem chciałam tylko się nieco usprawiedliwić i dać znać, że będę się mocno starać, abyście co tydzień spotykały tu nowe treści. Przejdźmy jednak do meritum. :)
Zestawienie ulubieńców lutego
KSIĄŻKA.
Tak, jak wspominałam w poście o noworocznym postanowieniach – w 2020 planuję czytać min. jedną książkę miesięcznie. Na ten moment idzie mi dobrze, dzięki czemu mogę polecić Wam bardzo dobry thriller. Mowa o tytule „Pacjentka” autorstwa Alex Michaelides.
Jeśli są wśród Was fanki nieprzewidywalnej fabuły z zaskakującym zakończeniem, to koniecznie sięgnijcie po wspomnianą lekturę. Przyznaję, że przeczytałam sporo kryminałów i właśnie thrillerów i naprawdę ciężko jest mnie zaskoczyć, a autorowi tej książki bez problemu się to udało. :)
SERIAL.
Pozostając w tematyce kryminalistycznej, na Netfliksie pojawił się nowy mini serial, którego fabuła opiera się na powieści mojego ulubionego autora Harlana Cobena „Nieznajomy”. Choć „The Stranger” momentami mocno odbiega od swojej inspiracji, to serial ogląda się bardzo dobrze. Odcinki kończą się w kulminacyjnych momentach, co wręcz zmusza widza do obejrzenia kolejnej części.
Ekranizacja ma 8 ok. 40-minutowych odcinków, więc przy dobrych wiatrach całość można łyknąć w jeden dzień. ;)
DANIE.
Jak już pewnie udało Wam się wywnioskować z wstępu, daniem, do którego moje serce ponownie mocniej zabiło jest wegańskie leczo z ciecierzycą od Jadłonomii.
Jak już niejednokrotnie pisałam, przepisy autorstwa Marty Dymek są moimi ulubionymi. Większość naszych ulubionych wegańskich dań pochodzi właśnie z jej bloga lub książki. Leczo z dzisiejszego zestawienia było pierwszą potrawą, którą zrobiliśmy po przejściu na dietę roślinną, więc chcąc nie chcąc mam do niej spory sentyment. Do tego jest absurdalnie łatwe do zrobienia i nie wymaga od nas posiadania wymyślnych składników.
Jest to moim zdaniem najlepsza potrawa na szaroburą pogodę za oknem. Przyjemnie rozgrzewa i otula smakiem. Polecam!
KOSMETYK.
Produkt ten zakupiłam stosunkowo niedawno, jednak w 100% popieram pozytywne opinie na jego temat. Mowa o rozjaśniaczu do podkładu marki KOBO, który stacjonarnie znaleźć można np. w drogeriach Natura.
Przez pomyłkę zamiast kupić podkład w odcieniu, który dotychczas używałam, do koszyka wrzuciłam wersję ciemniejszą. Jak nie trudno się domyślić, nie spotkało się to z moim entuzjazmem i choć próbowałam domowego sposobu na rozjaśnienie wspomnianego fluidu (spoiler: nie zadziałał), postanowiłam znaleźć inne rozwiązanie. Tym sposobem w moje ręce wpadł wspomniany kosmetyk i już od pierwszego użycia wiedziałam, że jest on strzałem w dziesiątkę.
Nie wpływa na krycie podkładu. Faktycznie sprawia, że jego kolor jest jaśniejszy, a do tego nadaje mu nieco matowe wykończenie, które wygląda naprawdę bardzo naturalnie. Jeśli te jego cechy jeszcze Was nie przekonały, to nie mogę nie wspomnieć o jego cenie – za 20 ml płacimy ok. 17 zł. To moim zdaniem przystępna stawka choćby z tego względu, iż do zmiany odcienia potrzebujemy jego minimalnej ilości.
PRZEDMIOT.
O zakupie tego produktu myślałam już od jakiegoś czasu. Często spotykałam się z opiniami, iż trening z hula hop jest świetnym rozwiązaniem w kwestii modelowania brzucha i boczków w domu. To, które posiadam to model GYM HOOP o obciążeniu 1,4 kg. Obręcz ma 90 cm średnicy, więc jest całkiem spore, co może stanowić problem, jeśli nie macie wystarczającej ilości miejsca do ćwiczeń.
Mój trening z hula hop trwa ok. 30 minut i wykonuję go kilka razy w tygodniu. Jest to idealna opcja dla osób, które lubią łączyć przyjemne z pożytecznym, gdyż podczas ćwiczeń bez problemu można oglądać np. ulubiony serial. Myślę, że jest to też świetna propozycja dla tych z Was, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z aktywnością fizyczną i zwyczajnie szukają ciekawych dla siebie rozwiązań. :)
POST Z BLOGA.Wpisem, który cieszył się największym zainteresowaniem jest ten poświęcony 5 pomysłom na to, jak czytać więcej książek. Zupełnie mnie to nie dziwi z tego względu, iż sporo osób na początku tego roku deklarowało, że w 2020 planują poznać więcej interesujących tytułów i nieco bardziej skupić się na tym, aby wolny czas spędzać właśnie z lekturą w dłoni. Jak już wspomniałam na początku tekstu, sama rzuciłam sobie czytelnicze wyzwanie, dzięki czemu wiem, że wolny czas spędzam dużo lepiej, aniżeli po raz kolejny bezrefleksyjnie przeglądając media społecznościowe. Polecam wszystkim! :) To już drugie w tym roku zestawienie ulubieńców miesiąca. Musicie przyznać, że czas leci niemożliwie szybko! Choć muszę przyznać, że nie mogę się doczekać wiosennych spacerów i widoku przyrody budzącej się do życia. Uwielbiam ten powiew świeżości, jaką daje nam wiosna! :) |
Koniecznie napiszcie, co było Waszym ulubieńcem lutego! Ciekawa też jestem, czy podobnie do mnie postawiłyście na trening z hula hop? :)
Dodaj komentarz