Od razu na początku muszę przyznać, że zawsze zastanawiało mnie, skąd ludzie biorą chęci na planowanie tygodnia z góry. Nie widziałam w tym jakiegoś większego sensu, wydawało mi się, że skuteczność tego działania jest totalnie wyolbrzymiona. Jak nie trudno domyślić – i ja połknęłam haczyk i jedyne o czym myślę teraz jest: dlaczego nie zaczęłam robić tego wcześniej?
Kupowanie followersów – jak to zrobić i dlaczego nie warto?
Wydaje mi się, że jednym z błędów, jakie popełniłam podczas swojego pierwszego podejścia do „poważnego planowania” było to, że rzuciłam się na przysłowiową głęboką wodę. Nabyłam bullet journal, który mimo tego, że był naprawdę ładny i dobrze wykonany, a na początku korzystanie z niego przynosiło mi dużo frajdy, to z czasem zauważyłam, że po prostu nie chce mi się tworzyć kolejnych tabelek i dostosowywać stron pod moje „widzimisię”.
Być może dlatego sporadycznie zaczęłam zapisywać coś w kalendarzu Google i na pojedynczych kartkach, aby później dotarło do mnie, że faktycznie to, co notuję ręcznie zaskakująco ma większy wpływ na moje późniejsze działania.
Dlatego właśnie postanowiłam zaopatrzyć się w planer, o którym pisałam Wam już w grudniu ubiegłego roku. Jest to świetny produkt polskiej marki Ogarniam Się, który podczas zakupu jesteśmy w stanie dostosowywać do swoich potrzeb bez konieczności posiadania jakichkolwiek umiejętności rysunkowych, bądź technicznych.
Czego dotyczy moje planowanie tygodnia?
Podczas tworzenia swojej cotygodniowej listy planów do zrealizowania wyodrębniam cztery, najbardziej problematyczne dla mnie rzeczy, ale biorę także pod uwagę inne kwestie, np. obowiązki domowe lub spotkania. Poniżej znajdziecie opis każdego ze wspomnianych punktów wraz z informacją o tym, co szczególnie biorę pod uwagę podczas ich planowania.
OBIADY. Z rozmów ze znajomymi wiem, że nie jestem jedyną osobą, która boryka się z tym, co danego dnia zrobić na obiad. Dlatego też postanowiłam w każdą sobotę sporządzać listę pomysłów na ten główny posiłek na każdy dzień tygodnia. Staramy się robić zakupy na możliwie jak najwięcej dni, jednak zależy mi też na tym, aby po 8 godzinach pracy siedzącej trochę się rozruszać, w związku z tym możliwie jak najczęściej chodzę na zakupy właśnie po południu.
Pozytywnym aspektem planowania obiadów z pewnością jest ograniczenie ilości wyrzucanego jedzenia, ale również swego rodzaju spokój umysłu. Przyznaję, że mocno ciążył mi obowiązek wymyślania codziennie nowego posiłku. Dzięki liście jestem też w stanie zaplanować jeden obiad na dwa dni, co jest genialną opcją dla leniwych (czyt. mnie).
Wcześniej dziwiło mnie to, że ludzie planują obiady na cały tydzień, bo przecież nierzadko jest tak, że konkretnego dnia mamy ochotę na coś zupełnie innego. Dlatego staram się wybierać głównie te potrawy, które wraz z Mężem lubimy najbardziej. Ponadto zwracam uwagę na ilość wolnego czasu, aby odpowiednio dostosować do niej czas wykonywania konkretnego dania. W końcu jedzenie powinno być przyjemnością, prawda? :)
A jeśli nadal nie przekonałam Was do planowania obiadów z góry, zachęcam do śledzenia mojego bloga na Facebooku, gdzie od jakiegoś czasu codziennie staram się podesłać link do przepisu na danie, które danego dnia pojawi się na naszym stole. Jeśli natomiast korzystam z książki kucharskiej, wrzucam do niej link i informuję, która to potrawa (praktyczna informacja dla osób, które posiadają dany egzemplarz). Uprzedzam jednak, że z uwagi na naszą dietę, są to przepisy wegańskie, ale równie pyszne, a może i nawet smaczniejsze niż te tradycyjne. :)
TRENINGI. Jest to chyba najwcześniej planowana przeze mnie czynność. Pamiętam jak już kilka lat temu spisywałam, co danego dnia będę ćwiczyć, dzięki czemu dużo trudniej było mi zrezygnować z treningu.
Dzisiaj podchodzę do tego nieco bardziej na luzie, choć nadal mam świadomość tego, że dużo lepsze samopoczucie mam w dniu, w którym wykonałam jakąś aktywność fizyczną. Dlatego też staram się ćwiczyć od 3 do 5 razy w tygodniu, choć najczęściej udaje mi się wykonać 4 treningi. Do tego staram się nie używać windy (po pracy, rano jestem zbyt nieprzytomna, aby schodzić z czwartego piętra) i możliwie jak najwięcej chodzić.
W związku z tym w planerze zaznaczam dni, w których chcę odbyć trening, przestałam jednak narzucać sobie z góry jego typ. Ma to związek z faktem, iż gdy wcześniej konkretyzowałam z góry, co będę ćwiczyć, często było tak, że na interwały np. nie miałam ochoty ani sił, więc odpuszczałam zupełnie. Aktualnie wybieram spośród czterech typów zestawów treningowych i kieruję się tym, na co danego dnia mam ochotę, po wykonanych ćwiczeniach dopisuję w okienku, na co się zdecydowałam, aby pamiętać, które zestawy zostały mi do dyspozycji. :)
UBIÓR. Jest to stosunkowo nowa pozycja na tej liście inspirowana popularnym wyzwaniem „10×10” lub „10×7”, które polega na skompletowaniu 10 elementów naszej garderoby w taki sposób, aby móc zrobić z nich zestawy na najbliższe 7 lub 10 dni.
Zaznaczyłam, że jedynie zainspirowałam się tym pomysłem, gdyż planując stroje na następny tydzień nie wyodrębniam konkretnych ciuchów, a po prostu dostosowuję outfity do pogody i mojej aktywności danego dnia. W przyszłości chcę jednak spróbować swoich sił w zestawieniu określonej liczby rzeczy, więc za jakiś czas możecie spodziewać się wpisu podsumowującego. :)
SOCIAL MEDIA. W miarę możliwości staram się codziennie udostępniać treści w mediach społecznościowych połączonych z blogiem. Staram się dzielić tam interesującymi mnie treściami, wspomnianymi wcześniej pomysłami na obiad, ale także wrzucam linki do wpisów, które pojawiły się na SIMPLISTIC.
W jaki sposób wybieram posty do udostępniania? W Google Analytics sprawdzam na bieżąco, które z nich ciszą się największym zainteresowaniem i to o nich przypominam czytelnikom bloga. :) Poza nieco starszymi wpisami, ponawiam także informowanie w mediach społecznościowych o najnowszym poście, który pojawił się na blogu. Jak wiadomo, algorytmy SM nie działają na korzyść twórców i ograniczanie zasięgów to normalne już zjawisko (niestety), dlatego warto próbować trafiać do nowych osób poprzez kilkukrotne udostępnienie tej samej treści/linku.
DODATKOWE OBOWIĄZKI/WYDARZENIA. Poza powyższymi kwestiami, moje planowanie tygodnia uwzględnia także dodatkowe punkty, które nie należą do mojej codzienności. Jestem pewna, że mam pamięć krótkotrwałą, jeśli chodzi np. o terminy spotkań, czy też większych wydarzeń. Dlatego też nie wyobrażam sobie nie zapisać sobie ich dat w planerze, bo wiem, że bez tego o wielu rzeczach zapomniałabym w mgnieniu oka.
Dlaczego uważam, że planowanie tygodnia naprawdę ma sens?
Spokój umysłu. Wcześniej kilka razy dziennie potrafiła do mnie wrócić męcząca myśl dotycząca tego, co zrobić na obiad. Wiem, że brzmi to zabawnie i być może uznacie, że wyolbrzymiam tę kwestię, ale serio denerwowało mnie codzienne wymyślanie nowych pomysłów, jedzenie byle czego, albo w ostateczności decydowanie się na jedzenie na mieście, co – jak wiadomo – nie wpływa pozytywnie na zasoby naszego portfela.
Aktualnie jest mi dużo lżej ze świadomością, że wiem, co dobrego dzisiaj zjem, a w kieszeni mam gotową listę zakupów.
Zaoszczędzony czas. Pomyślcie tylko, codziennie dokładnie wiecie, co na siebie założyć. Koniec z rytuałem modlenia się do szafy z prośbą o inspirację do stworzenia stroju. Uznajmy, że codziennie rano średnio 5 minut zajmuje Wam wymyślenie outfitu. To 30 minut w ciągu całego tygodnia! Pół godziny, które możecie poświęcić np. na… obejrzenie ulubionego odcinka Przyjaciół. ;)
To samo dotyczy (w moim przypadku) udostępniania wpisów z bloga. Nie muszę codziennie zaglądać do GA i sprawdzać, na który post warto zwrócić uwagę czytelników. Gdy poświęcę temu 10-15 minut przy jednym posiedzeniu, zaplanuję te publikacje na cały tydzień i każdego kolejnego dnia mam święty spokój, a blogowanie nie będzie mi się kojarzyć z ciągłą obsługą mediów społecznościowych.
Kontrola nad tym, jak wygląda nasz dzień. Ostatnią, ale chyba najważniejszą zaletą planowania tygodnia jest kontrola nad tym, na co poświęcamy swój czas w ciągu dnia. Nie rozpraszamy swojej uwagi nieistotnymi rzeczami, jesteśmy w stanie skupić na się na efektach i – przede wszystkim – dokładnie wiemy, co dzieje się w konkretnych aspektach naszego życia.
Podejrzewam, że z czasem do mojej listy planów dodam inne punkty, na ten moment jednak planowanie tygodnia z uwzględnieniem wspomnianych pięciu kwestii jest dla mnie zupełnie wystarczające.
SIMPLISTIC
otrzymacie 10% rabatu na wszystkie produkty z działu „Akcesoria„.
Kod ważny jest do 11.06 do godz. 23:59
Koniecznie dajcie znać, czy i Wy praktykujecie planowanie tygodnia i czy równie, jak ja uwielbiacie luz, jaki daje świadomość kontroli swojego dnia. :)
Dodaj komentarz