W związku z trzecim dniem wyzwania #makijażowelove przychodzę do Was z postem o kosmetykach, którymi wykonuję swój makijaż oczu. Jeśli więc lubicie zabawę cieniami itp., zachęcam do dalszej lektury! :)
Minimalizm w kosmetykach – czy warto kupować mniej produktów?
Na co dzień stawiam raczej na neutralne kolory, a makijaż oczu ograniczam do… użycia maskary. :) Zdarzają się jednak chwile, gdy mam ochotę na „coś mocniejszego” i wtedy w ruch idzie paletka cieni, o której więcej opowiem poniżej.
Nie przedłużając, zapoznajcie się z moją minimalistyczną listą produktów, których używam do makijażu oczu, być może coś wpadnie Wam w oko właśnie. ;)
Mój makijaż oczu w czterech krokach
Krok 1. Baza pod tusz do rzęs.* Odkąd odżywka Advance Volumiere marki Eveline po raz pierwszy wylądowała w moim koszyku zakupów, nie rozstaję się z nią nawet podczas wykonywania dziennego makijażu. Dzięki tej bazie rzęsy po późniejszym nałożeniu tuszu nie są sztywne, a bardziej pogrubione i wydłużone. Do tego nie uzyskujemy efektu dramatycznego looku, a raczej naturalny makijaż oczu.
* Przed nałożeniem bazy matuję rzęsy jasnym cieniem do powiek.
Krok 2. Tusz do rzęs. Jeśli czytacie mojego bloga regularnie to wiecie, że jeszcze jakiś czas temu uwielbiałam maskarę Volumix Fiberlast również marki Eveline. Zauważyłam jednak, że zaczęła niemiłosiernie sklejać mi rzęsy, przez co jej użytkowanie stało się nieco uciążliwe.
Postanowiłam więc poszukać czegoś innego w równie niskiej cenie i dałam kolejną szansę popularnemu tuszowi Curling Pump Up firmy Lovely. Szczerze mówiąc, nie wiem co kiedyś mi w niej nie pasowało, być może w końcu nauczyłam się techniki malowania rzęs, gdyż aktualnie jest moim faworytem wśród kosmetyków tego typu! Jeśli szukacie maskary, która się nie osypuje, nie skleja rzęs, a świetnie je podkręca, serdecznie polecam wspomniany produkt. :)
Krok 3. Cienie do powiek. Paletka ze zdjęć składa się (jak widać) z pięciu cieni, dwa z nich są marki Inglot, natomiast trzy pozostałe znajdziecie w sklepach z szyldem Kobo.
Jasny cień stosuję do zmatowienia rzęs przed nałożeniem bazy (tak jak wspomniałam wyżej). Natomiast cienie, które najczęściej można zobaczyć na moich powiekach, to te brązy z Inglota o numerach: 402 i 378. Odcień koralowy, który widnieje na ostatnim miejscu, był jednym z pierwszych, które kupiłam do skomponowania swojej paletki i… ani razu go nie użyłam #achciałamdobrze.
Od lewej: Inglot 402, Inglot 378, Kobo 220 Glam Bronze, Kobo 102 Mono, Kobo 206 Fashion
Krok 4. Kredka do oczu. Znany chyba wszystkim trik optycznie powiększający oczy. Zarówno biała, jak i kremowa kredka wyglądają u mnie baaardzo nienaturalnie. W związku z tym postanowiłam zobaczyć, jak sprawdzi się u mnie kolor różowy (Essence, Longlasting Eye Pencil), który okazał się być strzałem w dziesiątkę! Robi to, co powinien, utrzymuje się praktycznie cały dzień i nie wygląda tak sztucznie jak inne odcienie. Do tego jego niska cena i… jestem kupiona!
Jak widzicie, lista produktów jest dość krótka – może dlatego mój blog nie jest typowo urodowym, bo po prostu nie miałabym Wam czego pokazywać. ;) Aktualnie nie czuję potrzeby posiadania większej ilości kosmetyków, gdyż te ze zdjęć zdecydowanie spełniają moje oczekiwania.
– Ala ma kota,
– aGwer,
– Agnieszka bloguje,
– Okiem Justyny,
– Candy Killer Makeup,
– ekstrawagancka.
Dajcie znać jakich produktów nie może zabraknąć w Waszym codziennym makijażu oczu! :)
Dodaj komentarz