Podczas ostatniego wypadu do jednego z naszych ulubionych miast w Polsce mieliśmy okazję spróbować kuchni roślinnej, którą serwują tamtejsze lokale. W związku z tym, iż kilka z tych miejsc zdecydowanie przypadło nam do gustu, postanowiłam podzielić się z Wami tym, które wegańskie restauracje we Wrocławiu zasługują na uwagę.
6 dobrych nawyków, które warto wprowadzić do swojego życia
Miasto to skradło nasze serca rok temu, gdy byliśmy tam razem po raz pierwszy. Wrocław uznaję za miejsce pełne luzu i swobody, idealnie komponuje się z filozofią slow life, w nim po prostu aż chce się zwolnić. Z tego, co zauważyłam, wiele osób myśli podobnie, co zupełnie mnie nie dziwi – tego miasta nie da się nie lubić.
Tym razem jednak nasz weekend we Wrocławiu wyglądał nieco inaczej. Od początku postawiliśmy sobie jeden cel – wegańskie restauracje. Dzięki temu w ciągu zaledwie dwóch dni jedliśmy pyszności w pięciu miejscach specjalizujących się w kuchni roślinnej.
Wegańskie restauracje we Wrocławiu, które warto poznać
Bez lukru ul. Igielna 14 Facebook
Do Wrocławia dojechaliśmy ok. godziny 10:00, więc pierwszym miejscem, do którego się udaliśmy była kawiarnia Bez lukru, w której serwowane są jedynie wegańskie dania, desery i oczywiście – kawy.
Ja zdecydowałam się na kostkę, która w składzie miała m.in. kokos (of course) i mimo, że była naprawdę pyszna, to po prostu nie dało się zjeść jej w całości. Pamiętajcie, aby brać jedną na pół z osobą towarzyszącą lub zdecydować się na coś innego – mniejszego, bo wybór jest spory. :)
Vega ul. Rynek 27a Facebook
Na obiad udaliśmy się do restauracji usytuowanej w samym centrum wrocławskiego rynku. Przyznam szczerze, że ryby jadłam tylko w dwóch wersjach – w daniu „ryba po grecku” i jako paluszki rybne. Byłam więc ciekawa, czy potrawa, która w menu zapisana była jako „ryba po grecku”, faktycznie będzie ją przypominać.
Z wyglądu było to zupełnie coś innego, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nikt nie zorientowałby się, że w tym daniu nie ma ryby!
Wilk Syty ul. Trzebnicka 3 Facebook Był to jedyny lokal, w którym mieliśmy pecha i nie załapaliśmy się na wolny stolik. Nie powstrzymało mnie to jednak przed wzięciem czegoś na wynos. Padło na pyszny, puszysty tofurnik, który wręcz rozpływał się w ustach. Jeśli będziecie mieli okazję odwiedzić Wilka Sytego, to polecam spróbować jakiegokolwiek ciasta, bo podejrzewam, że każde było równie pyszne, jak to ze zdjęcia. |
Tajfun (wcześniej Baszta) ul. Wojciecha Cybulskiego 3/1a Facebook
Kolejnym miejscem, do którego musieliśmy się udać, była popularna Baszta. Do dzisiaj wspominamy to genialne jedzenie (!) i duże porcje. To tam miałam okazję skosztować najlepsze curry z tofu, które w menu widnieje pod nazwą „Massaman”.
Niestety czerwone światła nie sprzyjają zrobieniu fajnego zdjęcia, dlatego też wybaczcie mi poniższe ujęcie, innego nie mam.
Nalanda ul. Plac Kościuszki 12 Facebook
Tuż przed wyjazdem postanowiliśmy jeszcze zjeść śniadanie w księgarnio-kawiarni Nalanda.
Ja zdecydowałam się na latte i pyszną, sycącą jaglankę, natomiast R. dał szansę tofucznicy i… stwierdził (i nadal twierdzi), że lepszej nie jadł. Jeśli więc lubicie ten zamiennik tradycyjnej jajecznicy, to polecamy.
Mieliśmy to szczęście, że w każdej z pięciu restauracji, w których byliśmy, trafiliśmy na naprawdę dobre jedzenie i jedyne, czego możemy żałować, to to, że nie byliśmy we Wrocławiu dłużej.
Zastanawiam się nad stworzeniem tego typu serii, która rozwijana byłaby w trakcie naszych „podróży” do konkretnych miast. Co o tym sądzicie?
Nie zapomnijcie napisać, jakie restauracje (i w jakich miejscowościach) Wy polecacie – nie muszą być wegańskie. :)
Dodaj komentarz